Nastrój rojowy, czyli jak stracić pszczoły w 24 godziny

Ciepłe wiosenne dni, codziennie zaglądaliśmy do naszej małej pasieki. Kilka uli, pierwszy rok działalności pszczelarskiej i mnóstwo ostrożności. Coś tam wiedzieliśmy, że pszczoły żyją w swoim tempie i gdy są gotowe — po prostu odlatują, szukając innego gniazda, w macierzaku pozostawiając zalążek przyszłej rodziny.

Jako nowicjusze z wielką (może nawet przesadną) starannością monitorowaliśmy pięć uli, szczególnie jeden budził nasze obawy. Rodzina w nim była silna, dużo pszczół, bardzo dużo. Pilnowaliśmy, aby pszczoły miały nieustannie co robić, ponieważ mądra literatura (książki o pszczołach) tak właśnie zalecała. Nastrój rojowy to nie zawsze taka „oczywista oczywistość”. Każdego dnia przed i po pracą sprawdzaliśmy stan rodziny. Była ogromna!

Nastrój rojowy — cisza przed burzą

Nic się nie działo. Pszczoły latały, wisiały na wylotku, przeciskały się między sobą. Od czasu do czasu jedna lub dwie przyleciały z pyłkiem.

Spędziliśmy tak kilka tygodni, a widząc, że nic się nie dzieje, zrzucaliśmy winę na naszą niedostateczną wiedzę. Przecież się dopiero uczymy, nie możemy wiedzieć czegoś, co wie się dopiero po wielu sezonach zdobywania doświadczenia, prawda? Przeczytanie licznych książek o pszczołach na nic się zda, dopóki nie zetkniesz się z problemem samemu. Choć nadal sprawdzaliśmy, co dzieje się u naszych podopiecznych, stopniowo nastroje się uspokajały.

Przyszła niedziela, czas odwiedzić rodziców. Zebraliśmy się przed południem, spędzając cały dzień poza zasięgiem pasieki. Wróciliśmy dopiero następnego dnia po pracy. I tu niespodzianka. Na wylotku ula z najliczniejszą rodziną pszczół zmalało. Kilka kręciło się w pobliżu, inne przynosiły pyłek — brak śladów tej gromady, która jeszcze dwa dni wcześniej nie mieściła się przed wejściem. Przegląd potwierdził nasze obawy — pszczoły zniknęły. Jeden dzień.

Cóż, z mojej strony traktowałam to jako coś naturalnego. Smutnego, jednak mimo wszystko pocieszeniem było to, że natura wzbogaciła się o jeden rój pszczół. Może żyją gdzieś w jakiejś dziupli, a może złapał je inny pszczelarz? Tak to już jest.

Przyczyny rojenia — nie moja refleksja

Siadając przy tym ulu, pustym i spokojniejszym, zdawało mi się, że pszczoły zrobiły to nieco złośliwie. Mając tyle czasu na wyrojenie, wybrały dzień, w którym nie mogliśmy być w pobliży, aby złapać uciekinierów i zapewnić im nowy, ładny dom. Jest jeszcze jedna teoria na ten temat, wygłoszona przez mojego męża. Był to czas, w którym przygotowywałam różowy ul i pszczoły miały zwyczajnie uciec w obawie, że je tam umieszczę. Ponoć to wstyd sprawił, że ukartowały tak skrzętnie ucieczkę tak, abyśmy nie mogli go złapać. Nie wiedzą, co straciły 🙂

Później przyszedł okres oczekiwania na pojawienie się nowej królowej. Tu wszystko przebiegło bez problemów, za to wzbogaceni zostaliśmy o nowe doświadczenie. Pamiętam, jak przez kilka wieczorów codziennie stawaliśmy obok niego, przysłuchując się śpiewającej królowej.

Morał tej opowieści niech będzie krótki i wszystkim znany, gdy pszczoły uciekają przed Różowym Ulem, nigdy ich nie powstrzymamy 🙂

Dowiedz się więcej o rójce, zaczynając od podstaw: Rójka, nastrój rojowy — pojęcia.